Kawa o trzeciej nad ranem
…na lotnisku, w drodze do Genewy. Wczoraj w nocy zupełnie nie mogłam spać, więc musiałam nadrobić to rano, co za tym idzie jest mi łatwiej przeżyć nocną podróż do Genewy. Nie mogę się doczekać spotkania z przyjaciółką jeszcze z pracy z Budapesztu. Tak bardzo rzadko spotykam się z bliskimi mi osobami! Takie to zycie cholernie ostatnio zabiegane i coś nie zwalnia. W marcu postanowiłam sama je przystopować. Nie pisać wiele. Nie czytać. Nic nie oglądać. Spać dużo. Siedzieć wieczorem w ciszy i gapić się na ściany, w ogrodową ciemność a porankiem popijać kawę i udawać, że widzę jak rosną nasze tulipany (te na zdjęciu to nie nasze, tylko Walentynkowe;)). Zupełnie się wypaliłam a co najgorsze nie mam już nawet siły się uśmiechać! A to już tragedia. I tak tylko tulę się do moich chłopców, kopię (ok, w pracy nie jest tak źle;)) i marzę o ciszy. Czas na wiosenne porządki w duszy. Tymczasem na lotnisku popijam kawę i gapię się na ludzi, też w drodze…
One Comment
Magda
Mam nadzieje, ze w marcu odetchniesz i odpoczniesz. A tymczasem baw sie dobrze w Genewie. I trzymam kciuki, zeby usmiech wrocil bo bez usmiechu faktycznie bywa ciezko.