• POLSKI

    Nowa praca, stare tematy

    No to już miesiąc w nowej pracy, w której bardzo się odnajduję (terapia, ludzie młodzi, zdrowie psychiczne, media słoecznościowe i takie tam stare, bliskie sercu tematy). Czasami jeszcze jestem trochę w szoku, że w ogóle jest taka organizacja, i że ja w niej pracuje. Nie jest to moje główne źródło zarobków, bo jak wiadomo w organizacjach pozarządowych to kasy jest raczej niewiele (i niewiele być powinno, bo ma ona iść na klientów serwisu), ale dla mnie to idealne miejsce na tem moment w życiu. Bardzo lubię to miejsce z wielu powodów, ale przede wszystkim chodzi o ludzi, o wartości i o kulturę. Jak przyszłam do pracy z poważnym problemem trzy osoby zaproponowały mi “alarmowe wyjscie na kawusię” – choć ledwo się znamy. Bo w tej organizacji każdy ma własną historię ale też wie, że samemu wszystkiego się nie rozwiąże.

    Po dziesięciu latach na pustyni;) zazynam wracać do siebie. A co za tym idzie i do pisania.

  • POLSKI

    Pierwszy klient

    Zakończyłam pracę z pierwszym klientem. Jestem pod ogromnym wrażeniem ich pracy (piszę bezosobowo, bo nie mogę nawet płci wspominać), ich szczerości i zaufania. To niesamowite, jak ludzcy się stajemy w spotkaniu ze śmiercią. Nauczyłam się prawdziwego piękna pracy w terapii i wiem już, że bardzo mi taka praca odpowiada. Wszystkie moje negatywne, ale też i pozytywne doświadczenia, bardzo mi się teraz przydają.

    W miedzyczasie przestałam też brać nowych klientów w przerwie letniej. W życiu prywatnym doświadczyłam innej wersji śmierci – tej, w której nawet na jej progu są ludzie, którzy w ogóle się nie zmieniają. Nie na dobre…

    A więc jestem prywatnie ale i profesjonalnie bardziej wyedukowana na temat naszych różnych perspektyw na śmieć. A co za tym idzie coraz bardziej szanuję swoje życie i to co mam. Nauczyła się dbać o siebie w taki sposób, aby umieć pomóc innym. Wcale nei jest to takie proste – czasami trzeba umieć powiedzić nie, czasami trzeba ruszyć dupę nawet jak już nie mamy siły. Wstawanie wcześnie rano w soboty czasem było trudne. Dojazdy do Oksfordu gługie (6h na 50 min sesji) i kosztowne. Ale warto, jeżeli ludzie to szanują. Warto.

    (Na zdjęciu okno pokoju, w którym mieliśmy sesje – takie śliczne!)